22 lis 2018

DLA OCHŁODY - MOCZ

Z cyklu: CIEKAWA FIZJOLOGIA

Co dla ochłody? Najchętniej lody! Ale nie u amerykańskich kondorów i sępników, nie u afrykańskiego marabuta i nie u naszego dobrego znajomego, bociana białego. I nie zawsze u foki! U tych zwierząt rozwinął się bardzo interesujący mechanizm termoregulacji w upalne dni.
Zachowanie termoregulacyjne, o którym mowa, zwane jest uczenie urohydrozą. Dosłowne tłumaczenie tego terminu z greki jest mylące, albowiem brzmi: pocenie się moczem. Tymczasem nie o pocenie się tutaj chodzi, tylko o wydalanie moczu na własne nogi, by obniżyć temperaturę ciała.



Ptaki się nie pocą, gdyż ich skóra nie wytwarza gruczołów potowych. Gdy jest im zbyt gorąco, zmieniają ustawienie piór pokrywających ciało, by odprowadzić jak najwięcej ciepła ze skóry do otoczenia, oraz dyszą, dzięki czemu wilgoć odparowuje z worków powietrznych, zabierając nadmiar ciepła z organizmu. Jeżeli trzeba, uruchamiane są dodatkowe mechanizmy chłodzące – jak na przykład urohydroza, o której mowa w tym poście. Ptasie nogi są nagie, niepokryte piórami, więc płyn z odchodów, parując z powierzchni skóry, schładza ciało.



Kał i mocz – razem czy osobno? Poświęćmy chwilę uwagi ptasim odchodom. U większości tych stworzeń z otworu w tyle ciała wydobywa się tzw. kałomocz – dwuskładnikowe odchody powstające w kloace, czyli wspólnym ujściu przewodu pokarmowego, układu wydalniczego i układu rozrodczego. Z układu pokarmowego pochodzą niestrawione resztki pokarmu (ciemny składnik kałomoczu). Z układu wydalniczego – produkty przemian azotowych, a konkretnie kwas moczowy, związek nierozpuszczalny w wodzie, wydalany w postaci drobnych kryształków sklejonych odrobiną wody w papkę (jasny składnik kałomoczu). Oba składniki trafiają do kloaki i razem wydobywają się na zewnątrz przez otwór kloaczny jako stały/półpłynny produkt. Dlatego większość spadających nieba ptasich kupek wygląda - oczywiście przed rozbiciem się o szybę samochodu lub chodnik - tak: 





Lecz niektóre ptaki są nieco dziwne (jak na ptaki), jeśli chodzi o opróżnianie kloaki. Istnieje u nich możliwość osobnego oddawania stałego, ciemno zabarwionego kału i płynnego, białego moczu. Do tych dziwadeł należą kondory i strusie. Strusie, zarówno australijskie jak afrykańskie, z uwagi na unikalną anatomię kloaki nie mogą jednocześnie wydalać moczu i kału. Jeden z odcinków ich kloaki pełni rolę pęcherza moczowego, magazynuje bowiem mocz. Kał jest magazynowany w innym odcinku kloaki. Mocz jest zawiesiną kryształków kwasu moczowego w wodnym roztworze soli. Zawartość wody oraz jonów soli w moczu jest zmienna i zależy od stopnia nawodnienia organizmu i równowagi jonowej. Z kloaki zawsze wydobywa się najpierw mocz (płynny i biały jak mleko), potem kał (uformowany w niewielkie, zwięzłe pakieciki). Dla ilustracji zamieszczam filmik z ogrodu zoologicznego w Filadelfii: FILMIK 

Kondor kalifornijski (Gymnogyps californianus) to zagrożony gatunek padlinożernego ptaka, występujący jedynie w górach północnej Kalifornii. Jest rekordzistą wielkości wśród amerykańskich ptaków lądowych. Jak wszystkie kondory, osobno oddaje mocz, osobno kał. Gdy jest gorąco, polewa moczem nie pokryte piórami stopy i kostki. Nic więc dziwnego, że jego nogi - w rzeczywistości różowe – wyglądają na białe. 


Kondor andyjski (Vultur gryphus) z Ameryki Południowej żyje w wysokogórskim środowisku, gdzie o przegrzanie jest raczej trudno. Pomimo tego zachował się u niego obyczaj spryskiwania nóg zawartością kloaki. Możliwe, że świadczy to innej, jeszcze nieodkrytej roli takiego zachowania. Albo też o tym, że mechanizmy zachowania są zapisane w genach i mogą być uruchamiane ot, tak sobie, bez sensu. 


U sępnika różowogłowego (Cathartes aura), ptaka z rodziny kondorowatych żyjącego w Ameryce Północnej i Południowej, występuje to samo zjawisko co u kondorów. Sępniki preferują tereny półpustynne, gdzie dodatkowy mechanizm chłodzenia bardzo się przydaje. Ich nogi mają kolor pomarańczowy, ale konia z rzędem temu, kto to zobaczy! Chyba, że na rysunku… 


Bocian biały (Ciconia ciconia) jest „normalny” i wydala kałomocz - czasami na własne nogi. Gdy jest za ciepło, produkuje bardziej płynne odchody, by woda mogła odparować ze skóry. Dlaczego więc zawsze spotykamy bociany z czerwonymi nogami? Pewnie nie zawsze, lecz trzeba przyznać, że widok bociana z pobielonymi nogami należy do rzadkości. Być może dlatego, że w klimacie umiarkowanym i przy brodzącym trybie życia nieczęsto pojawia się potrzeba ochłody? 


Marabut afrykański (Leptoptilos crumenifer) to afrykański kuzyn bociana, należący do tej samej rodziny. Ma podobną do bociana sylwetkę i jest podobnej wielkości (nieco większy), ale nie da się go z nim pomylić. Głowa i szyja marabuta są łyse, pozbawione piór, a wyeksponowana skóra ukazuje swą jaskrawą różowość i liczne ciemne plamy, co każe myśleć, iż ptak jest poważnie chory. W rzeczywistości łysa głowa jest cechą charakterystyczną ptaków padlinożernych. Pochodzące z pokarmu bakterie nie znajdują schronienia pomiędzy piórami i ptak może się z nich łatwiej oczyścić. Jeśli zaś bakterie osiedlą się na skórze, to szybko zostaną zniszczone przez promienie słoneczne. 

U podstawy szyi marabutów zwisa paskudna „gula” – różowoczerwony, ciemno nakrapiany worek skórny, nadymany podczas zalotów lub w zdenerwowaniu. W normalnym życiu marabuta worek ów wygląda jak olbrzymia narośl i kojarzy się z nowotworem. Jakby tego wszystkiego było mało, na głowie i niekiedy na worku skórnym kłębią się „resztki” potarganego puchu, potęgujące wrażenie wyłysienia i choroby. Jeżeli do tego dodamy nogi opryskane odchodami na całej długości, to zrozumiemy, dlaczego marabuta uważa się za najbrzydszego ptaka świata. 


Marabuty żyją na sawannie, z dala od wody, więc o ochładzającej kąpieli mogą jedynie pomarzyć. Pozostaje im tylko dyszeć z gorąca. Na domiar złego ich bezpióre nogi są szaroczarne, więc szybko się nagrzewają. Regularne spryskiwanie nóg białawą papką z dużym udziałem kwasu moczowego przynosi podwójny efekt chłodzący. Po pierwsze, woda odparowuje ze skóry, odbierając ciepło z organizmu. Po drugie zaś nogi powleczone białym proszkiem już się tak łatwo nie nagrzewają. Naukowcy dorzucają jeszcze jedną propozycję: stężony kwas moczowy dezynfekuje skórę, narażoną na kontakt ze szkodliwymi bakteriami podczas żerowania na padlinie. W efekcie rzadko kiedy możemy zobaczyć marabuta z naturalnymi, ciemnymi nogami. 

Dławigad indyjski (Mycteria leucocephala) to kolejny przedstawiciel rodziny bocianowatych, zamieszkujący bagienne obszary południowej Azji (szczególnie Indii) i zagrożony wyginięciem. W odróżnieniu od marabuta został obdarzony przez naturę urodą. Przejawia się ona wielobarwnym upierzeniem, przez które powstał przydomek „malowany bocian”. Dławigad potrafi się zaprzyjaźnić z człowiekiem i nawet przybiegać na dźwięk swego imienia. Gdy nie musi się uganiać za zwierzyną, ani myśleć o godach, wypoczywa w bezruchu i wylewa zawartość kloaki na swoje śliczne, żółto-czerwone nogi. Wygląda wtedy znacznie mniej dystyngowanie, lecz jest mu chłodniej. 


Płetwonogie, jak uchatki czy foki, zamieszkują głównie rejony polarne i podbiegunowe, trudno więc wyobrazić sobie w ich wypadku przegrzanie ciała. A jednak! Płetwonogie żyjące na pacyficznym wybrzeżu obu Ameryk spędzają długie dni okresu rozrodczego na plaży, gdzie może im dokuczyć nadmiar ciepła. Nie mają one gruczołów potowych jak większość ssaków, więc podstawowym sposobem chłodzenia jest kierowanie większej ilości krwi do nieowłosionych płetw, przez które wypromieniowuje ono do otoczenia. Alternatywę stanowią specyficzne zachowania termoregulacyjne, jak kopanie dołka i układanie się w wilgotnym, chłodniejszym żwirze lub obsypywanie się mokrym piaskiem przy pomocy płetw. A co robić, gdy brzeg jest skalisty? Można wystawić tylne płetwy na wiatr, ewentualnie (mniej chętnie) zamoczyć je w wodzie. Można „klaskać płetwami”, które zastępują wachlarz. Albo się… obsiusiać. To ostatnie zachowanie stwierdzono u różnych gatunków uchatkowatych oraz fokowatych. Zwierzę polewa moczem tylne płetwy, a dalej wiadomo: mocz paruje i ochładza skórę. Tylko… jak się obsiusiać gdy jest się foką? Ach, wystarczy ułożyć tylne płetwy na brzuchu w okolicy ujścia cewki moczowej i poddać się fizjologii :)


Jak widać, obyczaj wypróżniania się na własne nogi występuje jak świat długi i szeroki. Znawcy tematu twierdzą, że to wielce skuteczna metoda chłodzenia się w upał. No cóż, klimat nam się ociepla… może warto spróbować?



© Agata A. Konopińska
ŹRÓDŁA:





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Myślenie nie boli. Nieprzemyślane komentarze mogą :)